Pasja do whisky zawiodła nas na Hebrydy Zewnętrzne (ang. Outer Hebrides, gael. Na h-Eileanan Siar); archipelag około 200 wysp na północnym zachodzie Szkocji, stanowiący jedną z 32 jednostek administracyjnych Szkocji. Wizycie w destylarni Laphroaig na wyspie Islay poświęciliśmy poprzednie wpisy, w których opowiedzieliśmy, jak miło i profesjonalnie nas tutaj powitano i jak powstaje tutejsza, bardzo charakterystyczna whisky. Wyjazd miał charakter edukacyjny, chcieliśmy "u źródeł" zdobyć wiedzę. którą będziemy starali się wykorzystać podczas cyklicznych degustacji whisky w Folwarku. Nie mogło zabraknąć degustacji 🙂 Zwiedzanie destylarni zaczyna się od powitalnego drinka, którego dostajemy do szklaneczek z logo Laphroaig. Miło 🙂
Zapewne na długo pozostaną z nami wspomnienia z finału wizyty w Laphroaig; w magazynie, gdzie dojrzewa whisky, mieliśmy okazję spróbować trzech whisky cask strength leżakujących w beczkach po różnych alkoholach. Oczywiście prosto z beczki!
Pierwsza whisky, datowana na 1999 rok (a więc 23 YO) o 53,2% ABV, cały swój żywot przeleżała w beczkach po burbonie.
Druga, rocznik 2007 (15YO) i 53,3 ABV przeszła podwójną maturację: pierwsze 4 lata, jak Bóg w Laphroaig przykazał, w beczkach po burbonie, kolejne lata jednak w beczkach po manzanilli z hiszpańskiego regionu Jerez. Ostatnia dojrzewała w jeszcze inny sposób, "trzy-etapowy": od 2004 roku (18 YO, 49,6 ABV) przez pięć lat leżakowała w beczkach po burbonie, na około 12 miesięcy przemieściła się do mniejszych, 125 litrowych tzw. ćwierćbeczek (Quarter Cask; tutaj mniejsza objętość beczki sprawia, że alkohol ma znacznie większy kontakt z drewnem, co pozwala lepiej skoncentrować smak), aby od 2010 roku lenić się w kolejnych, które pamiętają burbona.
Każda whisky miała inny kolor i inną moc, każdą trzeba było najpierw z beczki wydobyć specjalną, wielką, drewnianą pipetą. Samodzielnie!
Potem degustacja i chwila zastanowienia: która według naszych receptorów jest najlepsza? Hmm, trzeba było powtarzać 🙂 Po tej czynności powtarzaliśmy również kilka razy słowo „lafrojg" - dla wprawy, aby nikt nigdy nie zarzucił nam, że niewłaściwie wymawiamy Laphroaig 🙂
Po podjęciu trudnej decyzji, która najbardziej przypadła do gustu (w naszym gronie przeważały roczniki 1999 i 2004), znów trzeba była samodzielnie pobrać wybrankę (oj, łatwo nie było) by zabutelkować ją w certyfikowaną buteleczkę i aby - niczym brankę - do domu uprowadzić 🙂 Ależ to była frajda!
Mało tego: każdy z nas mógł własnoręcznie opisać metkę swojej buteleczki i równie własnoręcznie wpisać się do księgi Laphroaig, nadając jej tym samym niepowtarzalny numer.
Butelki zostały zapakowane do specjalnego pudełka i - dzisiaj już możemy to potwierdzić - przyleciały z nami do Polski bez uszczerbku 🙂 Kiedy spojrzymy na zawartość butelki pod światło, możemy zaobserwować sporą mgiełkę z zawiesiny. Ten unoszący się pył wygląda na elementy popiołu z wypalonej beczki, w której leżakowała nasza "branka" 🙂
Love it or hate it, the distillery is a must visit - od 1815 roku z Laphroaig, albo z „la’froig” - 'pięknej kotliny nad szeroką zatoką', płynie strumieniem whisky, którą można pokochać, lub znienawidzić. Żadnych kompromisów.
Z wizyty w destylarni Laphroaig pozostaną z nami same miłe wspomnienia i spora garść pożądanej wiedzy i doznań; dość wspomnieć możliwość samodzielnego palenia w piecu wyciętym na torfowisku i wypalonym przez słońce (tak, podobno tutaj czasem świeci) torfem, odwiedziny w suszarni słodu i przerzucanie szuflą słodowanego jęczmienia oraz wspomniane wyżej degustacje limitowanych edycji whisky.
Polecamy Państwa uwadze kolejne odcinki dokumentujące kwietniową wyprawę w poszukiwaniu źródeł "wody życia" na wyspie Islay. Odwiedziliśmy również destylarnie Lagavulin, Bowmore, Ardbeg i Bruichladdich - ale o tym w kolejnych wpisach 🙂
Zapraszamy również na cykliczne spotkania z winem i whisky w Folwarku Stara Winiarnia - z pewnością wykorzystamy nabytą podczas eskapady wiedzę i doświadczenie!